Wyrazy na "Czas Zarazy" - refleksje ks. Proboszcza.

Siostry I Bracia.

Był w arsenałach rycerzy późnego średniowiecza niewielki sztylet noszony z prawej strony pasa (z lewej był miecz). Ten mały, acz niebezpieczny detal służył głównie do dobijania rannych przeciwników, którym skracając cierpienie, wyświadczano swoisty akt miłosierdzia. Pewnie stąd ów sztylet nosił nazwę mizerykordia, czyli miłosierdzie.

W pierwszą niedzielę po Uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego, Kościół obchodzi Święto Miłosierdzia Bożego. Zachodzi, bowiem istotny związek ideowy pomiędzy Tajemnicą Paschy Chrystusa a Tajemnicą Jego Miłosierdzia.  Troje Świętych wyróżnia się w sposób szczególny nabożeństwem do Bożego Miłosierdzia. Są to św. Faustyna Kowalska, św. Jan Paweł II i bł. Michał Sopoćko – niestrudzeni apostołowie tego szczególnego przymiotu Boga.

Już św. Paweł mówił: „... przypatrzcie się bracia powołaniu waszemu. Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone (...) tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga.” 

Właśnie w tym „kluczu” powołuje Pan Jezus na swoją „sekretarkę” Siostrę Faustynę. Błyszczeć ma przede wszystkim brylant Jego Miłosierdzia i żadna ludzka „wielkość” nie może Go przysłonić. Chrystus Pan wybiera na swoją narzędzie prostą wieśniaczkę, „absolwentkę” trzech oddziałów szkoły powszechnej, nie zaś Siostrę Magister, Profesor, Matkę Przełożoną czy zakonnicę pochodzącą z hrabiowskiego pałacu. I ta wybrana „dusza” wytrwale ukazuje światu prawdę, że Bóg szaleje z miłości do człowieka, że przez swoje miłosierdzie chce go zbawić, tylko prosi, aby człowiek zbliżył się i obmył w zdroju łaski. Inspirowana przez Boga Faustyna, pisze „Dzienniczek”, duchowo „maluje” obraz „Jezu ufam Tobie”, układa „Koronkę”, inicjuje ideę Święta Miłosierdzia Bożego. 

W tej pracy Siostrze Faustynie udziela nieocenionej pomocy jej spowiednik, kierownik duchowy a potem kontynuator dzieła ks. Michał Sopoćko. Człowiek utalentowany, wykształcony a przede wszystkim wierny sługa Boga i Kościoła. 

Jest mocno zapracowany. Z pasją angażuje się w pracę na parafii, w katechezie, w Ordynariacie Polowym, w Seminarium Duchownym, na Uniwersytecie, nawet na budowie kościoła.

To jemu, jako wykształconemu teologowi Bóg daje łaskę rozeznania prawdziwości objawień młodej mistyczki. Czytając jej notatki nie znajduje w nich żadnych błędów teologicznych. Służąc poradą duchową i modlitwą, pokornie towarzyszy tajemnicy Bożego działania.  Po śmierci s. Faustyny, ks. Michał kontynuował jej dzieło.

Pewien leciwy dziś kapłan wspomniał, że jako dziecko mieszkał z rodzicami w okupowanej przez Niemców Warszawie. Uczestnicząc kiedyś w nabożeństwie dostrzegł na jednym z ołtarzy obraz błogosławiącego Chrystusa, z którego serca wypływały dwa promienie – biały i czerwony. Potem dorośli mówili między sobą, że ksiądz może mieć kłopoty za te „biało – czerwone” kolory.

Biorąc pod uwagę przytoczoną historię, można wnioskować, że oznaki kultu Bożego Miłosierdzia pojawiały się w latach 40-tych i później. Zapewne dotarły też do młodego ks. Karola Wojtyły i zachwyciły go.

Wielkie idee zazwyczaj próbuje się w ogniu cierpienia. Wtedy nie płoną, lecz nabierają szlachetności.

Drogę przez mękę przeszła s. Faustyna Kowalska. Przełożeni i współsiostry poddali pod wątpliwość uczciwość jej misji. Została posądzona o grzech pychy, bezczelność, chorobę psychiczną, a nawet opętanie. Faustynka z pokorą, cichutko przyjmowała krzyże, choć sama miała chwile niepewności, czy aby na mistyczne kontakty z Bogiem nie są tylko pokusą szatana. Cierpiała i modliła się z wiarą. 

W roku 1958  św. Oficjum (dziś Watykańska Kongregacja Nauki Wiary) wydaje zakaz publicznego kultu Miłosierdzia Bożego. Jednym z powodów takiej decyzji okazało się później błędne tłumaczenie z włoskiego i francuskiego pism s. Faustyny. Cóż miał teraz robić ks. Sopoćko?

Osobiście był święcie przekonany o słuszności idei, o którą walczył dziesiątki lat. W wielkiej konfuzji i smutku skłonił pokornie głowę wobec decyzji przełożonych. W tych trudnych czasach spotkał go pewien biskup i powiedział: „Niech się ks. profesor nie martwi, jeszcze Miłosierdzie Boże zwycięży”. Tym biskupem był kard. Karol Wojtyła, który po wielu latach już, jako Następca 
św. Piotra, dnia 30.04.2000r. wynosząc do chwały ołtarzy św. Faustynę ogłosił pierwszą niedzielę po Wielkanocy Świętem Miłosierdzia Bożego. A i ks. Michał Sopoćko po swojej śmierci znalazł się w gronie błogosławionych, tak jak i „wykonawca testamentu” s. Faustyny i ks. Michała, św. Jan Paweł II papież.

Mizerykordia – sztylet był ongiś osobliwym narzędziem świadczenia miłosierdzia. Pchnięcie nim rannego nazywano „ciosem łaski”. Niestety współcześnie nierzadko jedynie taki rodzaj miłosierdzia oferuje świat.

I nie zawodzi nas tylko Boże Miłosierdzie. Przez ten bezcenny dar, Bóg chce nas zbawić. Ale po swojemu, po Bożemu, może właśnie tak jak mówi św. Piotr „... teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń". ” A ponieważ Boże Miłosierdzie jest bez granic, w „pakiecie” otrzymujemy świętych Apostołów Miłosierdzia. Są oni jednocześnie nosicielami tak potrzebnych nam dziś cnót jak pokora, cierpliwość, zaufanie Bogu w sytuacji wydawać się mogło beznadziejnej.

Jezu Ufam Tobie!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch św. Amen.

Ks. Wojciech Gnidziński - proboszcz