Wyrazy na "Czas Zarazy" - refleksje ks. Proboszcza.

Siostry i Bracia,

Daniel Rops w książce „Dzieje Jezusa” pisze „Miejsce w którym schronił się Jezus tej ostatniej nocy, była posiadłością zasadzoną oliwkami: św. Marek i św. Mateusz nazywają ją Getsemani to znaczy prasa do oliwek (...) Dziwna, wstrząsająca godzina opowiedziana przez wszystkich trzech synoptyków (czyli Mateusza, Marka, Łukasza). Tu w głębokim cieniu  noc musiała być zimna, po tamtej stronie potoku Cedron stanęły w górę mury świątyni, niebieskie od księżyca, zdobne w kolumny krużganków. Huk potoku zlewał się w jedną całość z ciszą przerywaną jedynie miarowym nawoływaniem rzymskiej straży na wieżach fortu Antonia.”

Najpewniej w takiej scenerii i w tym miejscu rozegrała się pełna dramatyzmu i emocji napiętych do granic możliwości scena. Jednocześnie opowiedziane w Ewangelii  nocne wypadki z Ogrójca muszą zadziwiać szczerością opisu. Chyba w żadnym momencie pasji nie staje przed naszymi oczami Chrystus tak słaby, nigdy tak bliski wręcz zaparcia się swej misji „Ojcze zabierz ode mnie ten kielich”. Pan Jezus jako Bóg widzi swoją przyszłość, ale jako człowiek omdlewa przed nią z przerażenia i poci się krwawym potem. Ów krwawy pot nie jest metaforą.  Jedynie św. Łukasz będący lekarzem zwraca uwagę na to zjawisko. Medycyna nazywa ten fenomen hematidrozą. Występuje ona w przypadku super silnego wstrząsu psychicznego całego organizmu, podobnie jak wtedy, gdy silny szok przeżyty przez człowieka, powoduje nagłe wystąpienie siwizny. Wszystko to wskazuje jak straszliwego ataku paniki doznał Jezus owej nocy w Getsemani.

Może przyszło nam się kiedyś spotkać z „upiorem przyszłości”, przeżyliśmy chwilę lęku wobec trudnej decyzji, rozmowy, egzaminu, od których zależało nasze przyszłe „być, albo nie być”. Może stanęliśmy u progu nieznanej, groźnej rzeczywistości i nikt poza Panem Bogiem nie wiedział co stanie się gdy ten próg przekroczymy. Ile przy tym było bezsennych nocy, łez, połkniętych środków nasennych lub uspokajających, nowych siwych włosów. Kiedyś w kaplicy szpitalnej przypadkowo stałem się mimowolnym świadkiem płaczu i głośnej skargi chorego, który następnego dnia miał pójść na decydującą o jego zdrowiu i życiu operację. To było Getsemani tego człowieka.

Jakie to ważne, aby w chwili ciemności nie być osamotnionym, aby obok znalazł się człowiek. Taka obecność da oparcie i ukoi lęk. Jako kapelan szpitalny stawałem przy łóżku umierającego. Często w takim momencie odchodzący z tego świata człowiek prosił „podaj mi rękę” i chwytał łapczywie dłoń drugiego człowieka. Znając tę ludzką potrzebę św. Matka Teresa świadomie podawała rękę umierającym biedakom w Kalkucie, aby nie czuli się osamotnieni w chwili śmierci.

Ale Pan Jezus w Ogrodzie Oliwnym swoją trwogę musiał przejść samotnie. I wypomniał apostołom, że choćby jednej godziny nie chcieli z nim czuwać.

I wołał do Boga, a Bóg wydawał się Go nie słyszeć. I chwiał się w udręce zdawałoby się nie do uniesienia. I szeptał: „Ojcze nie dam rady, Tatusiu ocal mnie!”

Ilekroć zwątpimy, stchórzymy, zabraknie nam wiary, zgrzeszymy małością, będzie nas podtrzymywał słaby, strwożony Jezus z Getsemani.

Sytuacja pandemii jest dla wszystkich „ziemią nieznaną”. Przecież nie wiemy, jak długo potrwa, kiedy osiągnie swój szczyt, jak wielkie przybierze rozmiary. Nie mamy lekarstwa na wirusa, który działa z nienacka. Wielu z nas doznaje uczucia lęku, bezradności, smutku, podobnie jak Jezus w Ogrójcu, który żalił się „Smutna jest moja dusza”.

Ale to jeszcze nie koniec, bo w tę noc strasznej próby, Zbawiciel uporał się z ludzką słabością. Tylko pełne, bezwarunkowe przyjęcie woli Bożej pozwoliło Mu wytrwać na każdym etapie męki, od brutalnego pojmania, aż do oddania Swego Ducha w ręce Ojca.

Ktoś słusznie zauważył, że jeśliby ludzie więcej się modlili, regularnie spowiadali, uczestniczyli we Mszy św. słuchali Słowa Bożego i Nim żyli, słowem – gdyby wypełniali w życiu wolę Ojca, mniej byłoby depresji, nerwic, samobójstw. Taki właśnie przekaz płynie do nas z Getsemani. 

Niech was błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn i Duch św.

Ks. Wojciech Gnidziński - proboszcz