Wyrazy na "Czas Zarazy" - refleksje ks. Proboszcza Filmy Quentina Tarantino są jak sery Vieux Bologne, choć dla jednych niejadalne, mają przecież swoich zagorzałych amatorów. Jedną z cech tego kina jest podawanie przez reżysera jego prywatnej wersji ogólnie znanych wydarzeń. I tak w „Psach Wojny” elita nazistowskich Niemiec nie kończy w berlińskim bunkrze pod Kancelarią Rzeszy lub na stryczku w Norymberdze, lecz podczas seansu filmowego w płonącym kinie.

Siostry i Bracia.

Filmy Quentina Tarantino są jak sery Vieux Bologne, choć dla jednych niejadalne, mają przecież swoich zagorzałych amatorów. Jedną z cech tego kina jest podawanie przez reżysera jego prywatnej wersji ogólnie znanych wydarzeń. I tak w „Psach Wojny” elita nazistowskich Niemiec nie kończy w berlińskim bunkrze pod Kancelarią Rzeszy lub na stryczku w Norymberdze, lecz podczas seansu filmowego w płonącym kinie. 

W końcu lat 60-tych świat dowiedział się o okrutnej zbrodni dokonanej przez członków tzw. „Rodziny” Charlesa Mansona na aktorce Sharon Tate, żonie Romana Polańskiego i kilku jej gościach w rezydencji Polańskich w Los Angeles feralnej nocy 8.08.1969r. 

W filmie „Pewnego razu w Hollywood” Tarantino przedstawia własną, oczywiście odmienną od faktycznej narrację wypadków. Zgodnie ze scenariuszem filmu napastnicy mylą adresy i włamują się na sąsiednią posesję, gdzie zostają wybici co do jednego przez pewnego twardziela. 

Dopóki taka przewrotność dotyczy filmu lub gry komputerowej, niech i tak będzie. Gorzej, jeśli chodzi o tzw. „real”. Od wczesnej wiosny świat zmaga się ze straszną pandemią. Są liczne ofiary choroby, jest czasami ciężki przebieg rekonwalescencji ozdrowieńców, są łzy, lęk, morderczy wysiłek ratowników. I zdarzają się też tacy, którzy negują istnienie pandemii, a co za tym idzie konieczność zachowania elementarnych środków ostrożności tzn. dystans, maseczka, mycie rąk.

Oni mają swoją wersję wydarzeń.

Staram się ich zrozumieć, choć w świetle faktów, opinii autorytetów, mobilizacji służby zdrowia na całym świecie, logika nakazuje wziąć pod uwagę, że być może to zdecydowana większość ma rację. Może by jednak trochę pokory. Bycie mądrzejszym od sołtysa i świętszym od papieża w negowaniu podstawowych zasad higieny, może być po prostu groźne. Śmiertelnie. 

A zatem zachowajmy dystans, myjmy ręce, nośmy maseczki. Niech trwa ta uciążliwa choć niezbędna „maskarada”. Nawet jeśli tylko na wszelki wypadek. W jednym z wcześniejszych tekstów pisałem właśnie o zakazach. Dziś nieco pozytywniej.

Kilkanaście dni temu powiesiliśmy na ogrodzeniu od frontu kościoła baner. Przedstawia on chłopaka i dziewczynę, dwoje pogodnych, sympatycznych młodych ludzi, którzy gestem dłoni wskazują taki oto napis: „Uwaga, podczas pandemii nie jest zakazane:

 

  • ·       Rozmawianie ze sobą
  • ·       Wierzenie i ufanie Bogu
  • ·       Przyjaźń
  • ·       Częste dzwonienie
  • ·       Dobre słowo
  • ·       Troszczenie się o innych
  • ·       Przychodzenie z pomocą
  • ·       Bliskie relacje

 

Pamiętamy z sienkiewiczowskiego „Potopu” jak pan Zagłoba „mistrz fortelu” robi „wodę z mózgu” tępemu choć posłusznemu oficerowi Rochowi Kowalskiemu: 

-Dawaj waść – nalega pan Onufry
-Nie było rozkazu – odpowiada Roch Kowalski
-A był rozkaz niedawać? – Nie, Tedy dawaj!

Zakazy na czas pandemii egzekwuje od nas władza. Nakazów bycia dobrym nikt nie zadekretuje. Chyba tylko nasze własne serce. 

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący,
Ojciec i Syn i Duch św.

Ks. Wojciech Gnidziński - proboszcz