MÓJ ADWENT - Wyrazy na "Czas Zarazy" - refleksje ks. Proboszcza
dodano: 12.12.2020Rzecz dzieje się na początku XX wieku w chłopskiej ubogiej rodzinie Szywałów. Pewnego dnia w ich chacie pojawia się elegancki wędrowiec, który prosi o nocleg. Nakarmiony zasypia ze zmęczenia z głową na stole. Starzy Szywałowie przyglądają się ciekawie śpiącemu. Sądząc po jego ubraniu, butach, zegarku, walizce można się spodziewać, że niespodziewany gość ma także gruby portfel. Oni są biedni, a pieniądze tak bardzo przydałyby się na życie, kształcenie dzieci. Robak pokusy zaczyna toczyć ich dusze. Aby posiąść całe to bogactwo należy tylko podjąć zdecydowaną, straszną decyzję. Dochodzi do ohydnego mordu. Łamiąc Boży nakaz szacunku dla życia i ludzkie prawo gościnności, zabijają przybysza. Dalsze wypadki wieczoru dopiszą przerażający dalszy ciąg. Zamordowany okazuje się młodym Szywałą, synem wieśniaków. Dorobił się pieniędzy w Ameryce, wrócił po latach do rodzinnego domu, ale zmieniony. Chciał ojcu i matce zrobić niespodziankę i dopiero następnego dnia ujawnić tożsamość. Opisana historia jest fikcją literacką. Stanowi treść dramatu Karola Huberta Roztworowskiego „Niespodzianka”. Pewnie z utęsknieniem czekali starzy Szywałowie na powrót syna zza oceanu. Tylko, że gdy on w końcu przybył nie poznali go. Upiorne qui pro quo stało się przyczyną tragedii.
MÓJ ADWENT
Siostry i Bracia,
Rzecz dzieje się na początku XX wieku w chłopskiej ubogiej rodzinie Szywałów. Pewnego dnia w ich chacie pojawia się elegancki wędrowiec, który prosi o nocleg. Nakarmiony zasypia ze zmęczenia z głową na stole. Starzy Szywałowie przyglądają się ciekawie śpiącemu. Sądząc po jego ubraniu, butach, zegarku, walizce można się spodziewać, że niespodziewany gość ma także gruby portfel. Oni są biedni, a pieniądze tak bardzo przydałyby się na życie, kształcenie dzieci. Robak pokusy zaczyna toczyć ich dusze. Aby posiąść całe to bogactwo należy tylko podjąć zdecydowaną, straszną decyzję. Dochodzi do ohydnego mordu. Łamiąc Boży nakaz szacunku dla życia i ludzkie prawo gościnności, zabijają przybysza. Dalsze wypadki wieczoru dopiszą przerażający dalszy ciąg. Zamordowany okazuje się młodym Szywałą, synem wieśniaków. Dorobił się pieniędzy w Ameryce, wrócił po latach do rodzinnego domu, ale zmieniony. Chciał ojcu i matce zrobić niespodziankę i dopiero następnego dnia ujawnić tożsamość. Opisana historia jest fikcją literacką. Stanowi treść dramatu Karola Huberta Roztworowskiego „Niespodzianka”. Pewnie z utęsknieniem czekali starzy Szywałowie na powrót syna zza oceanu. Tylko, że gdy on w końcu przybył nie poznali go. Upiorne qui pro quo stało się przyczyną tragedii.
Właśnie rozpoczyna się liturgiczny Adwent. Łacińskie „adventus” znaczy „przyjście”. Najprościej sprawę można wyjaśnić tak: Bóg przychodzi do człowieka i człowiek ma obowiązek Go przyjąć. Aby to się stać mogło, człowiek musi w Przychodzącym rozpoznać Boga. Inaczej naraża się na tragedię większą od tej, która spotkała bohaterów dramatu „Niespodzianka”. Oni nie rozpoznali własnego syna, być może dlatego, że nie patrzyli sercem. To w nim powinni znaleźć wyryte rysy swojego dziecka, których miłość nie pozwoli zatrzeć, choćby po latach. Ale oni patrząc, zamiast człowieka, widzieli jego drogie ubranie, zegarek, walizkę. Ze zdumieniem i zażenowaniem obejrzałem kiedyś fragment programu telewizyjnego, w którym młodzi mężczyźni postrojeni w markowe „ciuchy”, obwieszeni osobliwą biżuterią licytowali się, kto z nich ma na sobie droższe gadżety. Słusznie powiedziano, że człowiek, który ugania się za dobrami materialnymi, a nie szuka Boga, podobny jest do dziewczyny, która zakochała się nie w narzeczonym, ale w pierścionku zaręczynowym.
Pewnego dnia w centrum europejskiej metropolii na gałązce krzewu kwitnącego na małym skwerku przysiadł ptak i zaśpiewał. I cóż, że śpiew był piękny, skoro nikt go nie usłyszał. Ludzie spieszyli się. Byli zajęci swoimi myślami, rozmową lub zatkali sobie uszy słuchawkami. Nagle ktoś nieuważny wraz z chusteczką wyciągnął z kieszeni kilka monet, które upadając zadźwięczały o płytkę chodnika. Ten odgłos w jednej chwili skupił uwagę kilkunastu par oczu i uszu.
Klasyk mówi o człowieku, który „chyląc ku ziemi poradlone czoło, takie widzi świat koło, jakie tępemi zakreśla oczy”. Czy te słowa odnoszą się też do mnie?
W Adwencie śpiewamy „Spuśćcie nam na ziemskie niwy, Zbawcę, z niebios obłoki”. Modlimy się by przyszedł ten, który wyzwoli i uświęci.
Oprócz najmłodszych, większość z nas pamięta dzień, a właściwie wieczór 2 kwietnia 2005r. Św. Jan Paweł II odchodził do Domu Ojca. Święty Papież odchodził, ale w dniach swej śmierci i pogrzebu sprowadził na ziemię cząstkę nieba. Co się wtedy działo!
Kibice zwaśnionych drużyn podawali sobie ręce, uprzejmie ustępowali miejsca na drodze innym. W tych dniach widziałem na własne oczy jak do kościoła weszła klasa pod opieką nauczyciela. Grzeczni, spokojni, bardzo przejęci sytuacją uczniowie. Proszę zgadnąć jacy to byli uczniowie? Pierwszaki z podstawówki? Nie. To byli nastoletni chłopcy z zawodówki. Kto uczył takich zuchów lub miał z nimi bliższy kontakt, wie o czym mówię.
Prośba, aby niebo zstąpiło na ziemię nie jest ornamentem modlitewnym ani formą bez treści, ale żywą rzeczywistością. Kiedy człowiek jest dla drugiego lepszy, życzliwszy, uczciwszy, wtedy właśnie jest Adwent – przyjście Boga.
Adwent znaczy też „czekanie”. Na kogo? Na co? Starotestamentalni Żydzi czekali na Mesjasza, czyli Człowieka namaszczonego przez Boga, który miał wyzwolić Naród Wybrany od wszelkiego jarzma i wynieść go do rangi mocarstwa. Za Jego dni będzie panował pokój i wszelka pomyślność. Eskalacja tych oczekiwań nastąpiła wobec politycznego upadku Narodu i kolejnych niewoli. Toteż, gdy Chrystus – Mesjasz przyszedł z ideą Królestwa, ale Bożego i wyzwolenia z niewoli, ale grzechu przez wielu Izraelitów został odrzucony. Nie o takiego Wyzwoleńca i Króla im chodziło. Nie na takiego czekali.
Każdy człowiek, mimo woli przeżywa adwent. Ty i ja także. Na kogo czekamy? Kogo się spodziewamy? Od marca tego roku trwa pandemiczny adwent współczesnego świata. Pragniemy, oczekujemy, aby się wreszcie skończył.
Prorok Izajasz na osiem wieków przed nadejściem Chrystusa – Mesjasza podał opis czasów nam bliskich:
„Wtedy wilk będzie przebywał z owieczką,
pantera ułoży się obok koźlęcia,
cielę i lew paść się będą razem,
a mały chłopiec będzie je prowadził.
Krowa i niedźwiedzica żyć będą w przyjaźni,
ich młode będą razem leżały,
lew jak wół jadł będzie słomę.
Niemowlę bawić się będzie na norze kobry,
dziecko włoży rękę do kryjówki żmii.
Nie będę czynić zła ani krzywdy,
na całej mojej świętej górze”.
Czasy mesjańskie to pokój, zgoda, prawda, poczucie bezpieczeństwa, wybaczenie.
Jak taki świat ma się do świata, w którym żyjemy? Może powinniśmy najpierw jak mówi Pan Jezus szukać „Królestwa Bożego i Jego sprawiedliwości, a wtedy wszystko będzie nam dodane”. Wszystko. Wtedy każdy adwent się wypełni.
Niech Bóg Was błogosławi, Ojciec i Syn i Duch święty.
Ks. Wojciech Gnidziński - proboszcz